Wracamy do relacji po powrocie z północy Chorwacji. Wycieczkę na północ zaplanowaliśmy w celu skrócenia sobie drogi powrotnej do Polski. Jak się okazało nie był to najlepszy pomysł. Ale po koleji… Z Arbaniji wyjechaliśmy o 8 jak w zegarku. Autrostradą 300km, za całe 117kn, około 60 pln. Kierunek Crikvenica i okoliczne kempingi.

Na pierwszy ogień, wstępnie planowany, kemping w Klenovicy. Sanitariaty w okrutnym stanie, brak papieru toaletowego, ogólnie bryndza, ale tanio. Plaża kamienista (drobne kamienie, ale jakieś takie brudno szare). Jeden mały supermarket Konzum, brak bankomatu.

Selce – duży kemping, sanitariaty ok, plaża betonowa, pełno ludzi. Dostępna również mała plaż kamienista. Jedziemy dalej.

Kačjak – kemping porażka, auto trzeba parkować w innym, oddalonym o 100-200 m miejscu, sanitariaty w normie (deski klozetowe w kolorze ciemny brąz), do plaży wycieczka, około 600m pod górę i w dół.

Zaczęliśmy krążyć po okolicy w poszukiwaniu mniejszych kempingów ale nic nie znaleźliśmy. Zwiedziliśmy okolice hotelu Dramalji, gdzie stacjonowała większa wycieczka z Polski – ogólnie masakra. Ogólnie słabo oceniamy północną część Chorwacji. Zrezygnowani skierowaliśmy się do Klenovicy z postojem w Novi Vinodolski po papier toaletowy i lody na pocieszenie dla dzieci :).

Jadąc w kierunku Klenovicy napotkaliśmy jeszcze jeden kemping w miescowości Poville, mały kemping “Punta” Poville. Blisko “cywilizacji” w Novi Vinodolski ze sklepami Plodine i Lidl. Drogo, plaża betonowa lub kamienista z o dziwo znacznie chłodniejszą wodą. Mały sklep i restauracja.

Na kempingu poznaliśmy parę Polaków z Niemiec, którzy przyjechali już kolejny raz na ten kemping (why the fuck?). Podczas krótkiego wieczoru zapoznawczego dowiedzieliśmy się, że najbliższy internet zamieszkuje koło Lidla w pewnej kawiarni. Ta podpowiedź jak i informacja, że za 2 dni ma padać deszcz okazała się kluczowa dla przebiegu kolejnych wydarzeń.

Poranek na kempingu w Poville… Wyjątkowo mocny wiatr na klifie, w kamperach składają rolety, wieje naprawdę mocno, woda w morzu granatowa. Jest 6 rano. Namiot łopocze. Dzieci jeszcze śpią. Zbieramy się. Śniadanie. Szybka decyzja, spadamy do internetu w Novi Vinodolski koło Lidla i decydujemy co dalej.

Dwie godziny później w kawiarni decydujemy, wyspa Rab lub powrót na wyspę Pag. Padło na Rab, 2h drogi, w tym prom (notabene 146kn). O 10.50 jesteśmy na wyspie Rab. Ciepło, zielono, piaszczyście, nie wieje.

Jesteśmy na kempingu Padova III, 3 gwiazdki, sanitariaty bardzo fajne, czyściutko, plaża (hell yeah) piaszczysta, woda ok. 30 stopni, dzieci trzeba wyciągać siłą- o 19:30 nie miały zamiaru wyjść. Długie, łagodne zejście do wody. 24 eur za dobę, leżaki na plaży płatne (leżak 20kn, parasol 15kn za dzień), net płatny (30 min – 15kn), o 19-stej 32 stopnie w cieniu. Duży supermarket ze wszystkim, ceny w normie. Zostajemy tutaj na 3 noce. Ožujsko 13% gratis. Jutro wycieczka do miasta Rab na konsumpcję.

Mała errata co do cen… W Šimuni było TANIO, kalmary grillowane za 45kn i to wyśmienite, teraz wszędzie min. 70-80kn. W przyszłym roku Šimuni koniecznie. Kto się pisze?

Kategorie: Chorwacja

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder